Kiedy to się zaczęło? W sumie nie wiemy. Dla nas było to tak naturalne, że nawet tego przez długi czas nie zauważaliśmy. Olśnienie przyszło, gdy najpierw jedna babcia, a później druga, oglądając przez Skype'a pałaszującą Zosię, zadała pytanie: "Ona tak zawsze mruczy?". Co się okazało? Tak, Zosia tak ma. Nie ma posiłku bez mruczanda. Chciałabym wierzyć, że jej tak smakują moje obiady, ale obawiam się, że to nie w tym rzecz. Mruczy tak zawsze, gdy coś je.
Oczywiście pielęgnujemy tę uroczą cechę w Zosi. Dlaczego? Ze względów praktycznych. Dzięki temu mamy pewność, że jak Zosia zacznie coś konsumować to bardzo szybko się o tym dowiemy. Ma to też swoje minusy (głównie dla Taty). Tata bowiem lubi, na prośbę Mamy o zajęcie się Zosią, zapychać dziecię ciasteczkami lub innymi smakołykami. Niestety mruczenie dobiegające z kuchni zdradza Jego niecne poczynania. Poniżej filmik z mruczandem w kilku wersjach. Jeśli nie widzicie filmiku poniżej link: http://www.youtube.com/watch?v=I54AnFvd0k4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz