Kilka słów o spaniu. Niemal tuż po urodzeniu stworzyliśmy nasz wieczorny rytuał. Kąpiel, kaszka, bajka, cycuś i aaa. Z porannymi drzemkami było gorzej. Długo próbowałam nauczyć Zosię zasypiania w łóżeczku. Na początku szło nam bardzo dobrze. Do czasu... Około 6 miesiąca próba uśpienia Zosi w domu trwała nawet godzinę, a ona pomimo zmęczenia dalej robiła wszystko by tylko nie zasnąć. W wózku owszem. Wystarczyło wyjść z domu i nie było dziecka. Co ciekawe ze spaniem nocnym większego problemu nigdy nie było. Czasami zdarzały się dni, że trzeba było koło niej chwilę postać, ale zawsze zasypiała sama w swoim łóżeczku.
Pomyślałam, że może rytuał drzemkowy rozwiąże sprawę. Rzeczywiście, częściowo się sprawdził. Zosia, co prawda, bez problemu zasypia, jednak w czasie jej drzemki ja jestem niezbędna, co skutkuje tym, że zazwyczaj idę spać razem z Zosią. Jak to wygląda? Mniej więcej koło godz. 11 udajemy się do sypialni. Zasłaniam zasłony. Zapalam lampkę. Przystępujemy do lektury. Najczęściej najpierw przeglądamy książeczki Zosi i szczegółowo omawiamy każdy element, który się w nich znajduje. Następnie przystępuję do krótkiej lektury swojej książki, a Zosia kontynuuje oglądanie swoich. Czytam na głos. Kiedy kończę Zosia wie, że czas spać. I tu następuje coś z czym próbowałam walczyć, ale dałam w końcu za wygraną. Zosia układa się do snu. Na mnie. Zosia wgramala się i idzie spać z glową na mojej klatce piersiowej. Przynajmniej głową, bo często cała na mnie leży. Skąd się to wzięło? Prawdopodobnie stąd, że kiedyś usypiałam ją w naszym łóżku i wychodziłam z pokoju. Dziecię więc się wycwaniło i żeby mnie pozbawić możliwości ucieczki, śpi na mnie. Próbowałam ją już przekładać. Niestety ma zazwyczaj tak lekki sen, że od razu się budzi i z powrotem na mnie włazi.
Drzemka trwa zazwyczaj około godziny. Następnie Zosia budzi się z rozwianym włosem i wodzi błędnym wzrokiem w poszukiwaniu książek. Kiedy ja leżę jeszcze z zamkniętymi oczami, ona zaczyna "pycianie", co chwilę sprawdzając, czy przypadkiem już się nie zbudziłąm. Kiedy widzi, że mam otwarte oczy ponownie rozgląda się, tym razem w poszukiwaniu ipada. Patrzy na mnie, pokazuje na niego palcem i mówi stanowcze "dań". Co w wolnym tłumaczeniu znaczy: "Idź kobieto zrób obiad, a ja w tym czasie przejrzę prasę i posłucham muzyki". Posłusznie oddalam się do kuchni, żegnana machaniem ręki.
Zdjęć śpiącej na mnie Zosi brak, bo nie ma jak zrobić, ale poniżej zamieszczam kilka innych z wizyt Zosi w krainie Morfeusza.
Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń