"Co babcia i dziadek śpiewali kiedy byli mali" to śpiewnik zawierający 51 piosenek dla młodych i ... tych starszych. Podróż sentymentalna do lat młodości naszej, naszych rodziców, a nawet naszych babć i dziadków. Ilustracje, rzecz gustu, mi się podobają i dodają moi zdaniem klimatu z dawnych lat. Co dla nas najważniejsze, do każdej piosenki dołączony jest zapis nutowy na głos i fortepian oraz chwyty gitarowe. O ile gitary nie mamy, o tyle za akompaniament fortepianowy możemy zaręczyć. Jest zrobiony na bardzo przyzwoitym poziomie, a jednocześnie na tyle prosty, że może i Mama kiedyś się nauczy. Na konkurs kompozytorski może by się nie nadawał, ale nie jest to zwyczajne basso continuo czy inne umcy-umcy. Mamy inne wydania piosenek dziecięcych z nutami na fortepian i to jest chyba najlepsze. Przy niektórych piosenkach jest również instrukcja pokazywania.
Do książki załączone są dwie płyty - z wersją instrumentalną i ze śpiewem. Podoba mi się, że na płycie śpiewają wykształceni muzycy operowi. Dla kogoś nieprzyzwyczajonego do myzyki klasycznej może być początkowo trudne do przełknięcia. ;) Można takiego sposobu śpiewania nie lubić - na pewno da się przyzwyczaić. Zosi bardzo sie podoba jak śpiewają "pan i pani", a to najważniejsze. Dzięki temu Zosia uczy się śpiewać poprawnie (nagrania piosenek w wykonaniu dzieci często pozostawiają wiele do życzenia... bardzo wiele) i słucha muzyki, a nie jakiejś współczesnej discołupanki.
Dodatkowym atutem płyty są komentarze do wybranych utworów czytane przez Ksawerego Jasieńskiego, którego zjawiskowy głos znamy wszyscy, jeśli nie z dziesiątków filmów dokumentalnych, to z komunikatów warszawskiego metra.
Więcej o książce i fragmenty piosenek znajdziecie na stronie wydawnictwa - klik.
Nie ma ostatnio dnia żeby Zosia nie przybiegła z prośbą: "Mamo, włącz piosenki co pani i pan śpiewają." Włączam i dziecko na pół godziny mam z głowy. :) Pół godziny kocich ruchów, kręcenia się w kółko i śpiewania.