O jakiej płycie mowa? "Lutosławski Tuwim - Piosenki nie tylko dla dzieci". W pierwszym momencie na twarzach rodziców pojawiła się mała konsternacja. Mama do Taty: "Nie patrz tak na mnie. To Ty skończyłeś szkołę muzyczną." Tata: "Ale że jak? Razem? Pierwsze słyszę...". Oczy nam błysnęły. Włączamy. Na początku wydaje się dziwna i trudna. Byłam niemal pewna, że Zosi nie przypadnie do gustu. A tu szok. Zosia ją uwielbia. Wielki ukłon w stronę Doroty Miśkiewicz i zespołu Kwadrofonik.
Na dźwięk muzyki zrywa się z miejsca, biegnie po instrumenty i gra, śpiewa, tańczy... i to jak. Najpierw modne były tzw. jaskółki. Wygięcie w przód, ręce do tyłu i machamy barkami. Teraz przyszła kolej na tzw. zimny łokieć. Zosia wygina łokieć w górę i w lekko pokracznej pozycji wywija na lewo i prawo. Chciałam uwiecznić na filmiku, ale Zosia niestety nie chce zdradzić publiczności swojego sekretnego ruchu, który podpatrzyła u wujka Tomka R.
Można stworzyć dzieciom porządną płytę? Można. Trzeba tylko chcieć, a nie iść na łatwiznę. Oczywiście łatwiej jest włączyć keyboard, nagrać umpa umpa i kazać komuś (najczęściej dzieciom) "zaśpiewać". A później się dziwimy, że dzieci nie potrafią docenić porządnej muzyki. Nie potrafią, bo nie miały możliwości jej poznać. Na rynku polskiej muzyki dziecięcej prawdziwa perełka.
Jeszcze cytat z okładki, który idealnie opisuje to, co znajdziecie w środku: "Siła tych krótkich kompozycji tkwi w świetnych, ponadczasowych tekstach Juliana Tuwima i pełnej wyczucia dźwiękowej oprawie."
Zosia przekochana na filmiku!
OdpowiedzUsuńPolecam też "Tuwimki" oraz Teatr Malucha Cztery Pory Roku, każda płyta poświęcona jest innej porze roku
OdpowiedzUsuńNa pewno zerknę w wolnej chwili. :)
UsuńU nas Lutos z Tuwimem, ale i np. Bacewicz, Chopin i masa innych w codziennym repertuarze :-) Tela, że we własnym wykonaniu mamusi, więc córcia "idziegrzesia" tudzież "rzeczkę" śpiewała od zawsze. Panie żłobkowe i przedszkolne w szoku - niestety repertuar dostępny albo w oryginalnych, starych nagraniach (masę muzyki dla dzieci w nagraniach jest, ale dostępna jako nagrania np. sopranistek, raczej sprzed dobrych 10 lat, tak od czapy to mi Podleś w Lutosławskim przychodzi do głowy teraz), albo dla osób "w temacie" - znaczy się dobrze znających twórczość (większość dwudziestowieczniaków - zwłaszcza w okresie socrealizmu - grzeszyła do tekstów dla dzieci), albo dla mających i znających nuty. Osobiście polezzam to ostatnie - łatwo nauczyć się choćby na dzwonkach tudzież jednym palcem na klawiszach, a później śpiewać z dzieciem :-)
OdpowiedzUsuńMusimy nadrobić zaległości. Zagonię Tatę do roboty. ;)
Usuń