Znalazłam rozwiązanie, które dało mi pewność, że nie stanie się żadne nieszczęście. ;) Wodne malowanki. Wynalazek genialny w swej prostocie. Malujemy wodą a na obrazku powstaje kolor. Czary-mary. Mama wyszukała, babcia Mira przysłała całą stertę, a Zosia testowała. Malowanie wodą bardzo szybko stało się jednym z ulubionych zajęć Zosi. Książka, woda, pędzel i do dzieła. Kiedy ręka przyzwyczai się trochę do pędzla, można śmiało zacząć eksperymentować z farbami. Ten etap też mamy już za sobą i jestem pewna, że dzięki ćwiczeniom wodnym był dla nas obu bezbolesny. ;) Jeśli szukacie alternatywy dla tradycyjnego malowania farbami, malowanki wodne sprawdzą się idealnie. Bez plam, bez bałaganu, minimalnym kosztem. :)
Miałyśmy wiele malowanek, ale najlepsza okazała się seria Disneya "Maluj wodą". Dlaczego? Każdy obrazek jest na osobnej kartce, którą można z łatwością wyrwać. Dzięki temu przy użyciu dużej ilości wody (a na początku jest to nieuniknione ;)), nie ma problemu, że obrazek po drugiej stronie zamaluje się samoistnie. W kilku malowankach miałyśmy ten problem i ostrzegam, że jest dość frustrujący.
Poza tym, w większości tego typu malowanek są kropki, które nie wyglądają estetycznie po zamalowaniu obrazka. W Disney'u zamiast kropek są rozjaśnione plamy farby, więc nawet jeśli dziecko czegoś nie domaluje, wygląda to na zamierzony efekt. :) W serii Disney'a też zdarzyły nam się gorsze egzemplarze. Niektóre mają za dużo nałożonej farby i wszystkie kolory mieszają się tworząc kolor szarobury. Najlepsze były do tej pory z Kubusiem Puchatkiem i myszką Miki. Ale w tej kwestii jesteśmy mało obiektywne... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz