niedziela, 21 kwietnia 2013

Biblioteka


Pierwszy raz w bibliotece mamy już dawno za sobą. Zabrakło jednak wpisu na blogu, dlatego teraz nadrabiam. Jak było? Super. Zosia w końcu znalazła się w swoim żywiole i zachowywała jak stara wyjadaczka. Rozsiadła się przy półce z książeczkami i zaczęła lekturę. Na zaczepki ze strony innych dzieci reagowała spojrzeniem w stylu: „Czy mógłbyś/mogłabyś mi z łaski swojej nie przeszkadzać?” Na wszelki hałas reakcją był wzrok pełen wyrzutu, jakby ktoś bezcześcił jakieś miejsce kultu. Gdy kończyła przy jednej półce przechodziła do kolejnej i mogłaby tak godzinami, gdyby nie to, że mama postanowiła, że na pierwszy raz wystarczy. Jeśli zaś mowa o bibliotece, to wybór książek jest naprawdę duży i można znaleźć prawdziwe rarytasy. Jedynym mankamentem dla mnie jest to, że większość książeczek dla najmłodszych jest po francusku. Szczerze mówiąc liczyłam na to, że ze względu na wielonarodowość sporo pozycji będzie po angielsku. Olbrzymim plusem jest możliwość wypożyczenia aż 20 pozycji. Nie istnieje więc w zasadzie problem wyboru, co ma duże znaczenie. Dziecko nie musi się „czytelniczo” ograniczać i dostaje komunikat: „świat książek stoi dla Ciebie otworem, czerp z niego ile chcesz”. Podoba mi się również to, że w bibliotece jest pewnego rodzaju czytelnia – duże schody prawie do sufitu, na których dzieci siadają z opiekunami i czytają książki. Ze względu na atmosferę jaka tam panuje, postanowiłam, że będziemy z Zosią raz w tygodniu chodzić do biblioteki, żeby mogła do woli oglądać książeczki i przy okazji spotykać się z innymi dziećmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz