W nowym roku mam mocne postanowienie poprawy, jeśli chodzi o działalność w blogosferze. Trzymajcie kciuki, żeby plany wypaliły.
Dzisiejszy post jest odrobinę "nieaktualny". W Danii byliśmy w marcu 2016, a post leżakował w wersjach roboczych od września. Chyba najwyższy czas go opublikować. Kolejny post się pisze. Mam nadzieję, że nie utknie jak poprzedni w poczekalni na kilka miesięcy. ;)
Ostatnim punktem zwiedzania Kopenhagi był browar Carlsberg (klik). Pogoda była tak fatalna, że nie udało nam się zbyt dokładnie przyjrzeć budynkom z zewnątrz. A szkoda, bo robią wrażenie. Szczególnie Brama Słoni, przez którą trzeba przejść, żeby dostać się do muzeum. Dodatkowo za późno wygrzebaliśmy się z hotelu. Efekt była taki, że muzeum zwiedzałam praktycznie sama z Zosią, bo Tata musiał jechać po samochód do wypożyczalni.
Muzeum zaprojektowano w bardzo nowoczesny sposób, co jednak nie przeszkadza panującej tam atmosferze starej browarni. Dzięki ekspozycjom możemy poznać historię browaru oraz obejrzeć wszystkie etapy produkcji piwa, począwszy od przygotowania słodu, poprzez warzenie, fermentację, dojrzewanie, filtrację, aż po butelkowanie. Wgłębienie się we wszystkie procesy wymaga czasu i skupienia, o które może być trudno przy małym dziecku. Z resztą umówmy się, tematyka wytwarzania piwa nie jest dla dzieci zbyt atrakcyjna. I dobrze! Zosi najbardziej podobały się stajnie i możliwość podglądania koni w czasie karmienia i przygotowania do przejażdżki. Żałuję, że z powodu brzydkiej pogody i braku czasu nie udało nam się z niej skorzystać.
W cenie biletu dostaje się vouchery na degustację piw. Polecamy spróbować Jacobseny, które poza Danią są wręcz niemożliwe do dostania. W muzealnym barze pogramy w piłkarzyki lub w zgadywanie aromatów, które można odnaleźć w piwie.
Ogromne wrażenie robi największa na świecie, wpisana do księgi Guiness'a, kolekcja piw. Znajdziemy tu ponad 18 tys. piw, w tym piwa z Polski i Szwajcarii. Kolekcja należy do duńskiego inżyniera Leifa Sonne'a, który zdecydował się powierzyć nad nią pieczę Carlsbergowi.
Muzeum jest obowiązkowym punktem wizyty w Kopenhadze dla wielbicieli złocistego trunku. Rodzinom z dziećmi zalecam przemyśleć decyzję. :)
A teraz kilka przydatnych informacji.
Planując zwiedzanie Kopenhagi warto wziąć pod uwagę, że większość atrakcji otwarta jest do godziny 16-17. W praktyce oznacza to, że na spokojnie (czy jest to w ogóle możliwe podróżując z małym dzieckiem? ;)) można dziennie zobaczyć dwa miejsca. Chyba że macie szybkie tempo zwiedzania i zrezygnujecie z obiadu.
Wybierając się do Kopenhagi, warto rozważyć zakup Copenhagen Card. W ramach karty dostaniecie darmowe przejazdy komunikacją miejską i wejściówki do większości atrakcji. Listę atrakcji objętych kartą oraz warunki zakupu znajdziecie na stronie - Copenhagen Card. Ważna informacja jest taka, że dzieci do lat 9 korzystają z karty wspólnie z rodzicem.
Planując budżet koniecznie weźcie pod uwagę ceny hoteli. Co tu dużo mówić - są drogie.
Poniżej linki do innych kopenhaskich postów:
Den Bla Planet
Centrum Designu, Mała Syrenka, Nyhavn
Zamki
poniedziałek, 23 stycznia 2017
poniedziałek, 19 września 2016
Kopenhaga: Zamki
Dzisiaj kilka słów o kopenhaskich zamkach.
Rosenborg
Zamek stanowił niegdyś letnią rezydencję podmiejską królów Danii. Wybudowany w XVII w. na zlecenie Chrystiana IV. Zamek przetrwał nienaruszony wraz z wyposażeniem wnętrz. Obecnie mieści się tam muzeum poświęcone duńskim monarchom z dynastii Oldenburgów. Zamek zrobił na nas bardzo duże wrażenie. Pomimo dużej liczby turystów (nawet w marcu zamek był oblegany), czuć w nim atmosferę z dawnych wieków. Jedno z miejsc, do których warto się udać będąc w Kopenhadze. Żałuję, że z powodu ograniczenia czasowego i pogody nie udało nam się obejrzeć otaczających zamek ogrodów i zorganizować tam pikniku. Myślę, że będziemy mieli jeszcze kiedyś szansę.
Amalienborg
Jest oficjalną rezydencją duńskiej rodziny królewskiej. Zespół pałacowy składa się z czterech identycznych rokokowych pałaców zbudowanych wokół ośmiokątnego placu. Na jego środku znajduje się pomnik Fryderyka V, inicjatora budowy. Na dziedzińcu odbywa się codziennie w południe zmiana warty, która wychodzi z Rosenborg. Przemarsz zajmuje im ok. 30 min. Aby nie nadwyrężać Zosi nóg, wybraliśmy autobus. Muzeum Pałacowe będące podobno jedną z największych atrakcji w Kopenhadze, w naszym odczuciu, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Szczerze mówiąc, jedynym plusem wizyty było to, że udało nam się ogrzać. :)
Christiansborg
Dawny zamek królewski. Obecnie mieści się tam parlament, biura Premiera, Sąd Najwyższy oraz muzea. Niektóre części są wykorzystywane przez duńską rodzinę królewską - pokoje przyjęć, kaplica, stajnie królewskie. W podziemiach można obejrzeć pozostałości po zamku biskupa Absalona i Zamku Kopenhaskim. Ruiny zostały odkryte w czasie budowy aktualnej trzeciej wersji Christianborga. Dwie poprzednie zostały zniszczone niemal całkowicie w wyniku pożarów. Tak się złożyło, że podziemia zwiedzaliśmy sami. Postanowiliśmy wykorzystać okazję i pobawić się w udawanie duchów. Próby wrobienia Zosi w historyjkę o duchach nie powiodły się. Szybko doszła do tego, że jedynym "duchem" jest Tata. Później sama próbowała zrobić tatę w konia. :)
Po zwiedzaniu podziemi poszliśmy zobaczyć wnętrza zamku. W Christiansborg znajdują się Royal Reception Rooms, w których odbywają się uroczyste bankiety i w których przyjmowani są najznamienitsi goście. Najpiękniejsza naszym zdaniem sala (a w zasadzie korytarz) to The Great Hall, gdzie na ścianach powieszono 17 dywanów, na których wyszyto ponad 1000 letnią historię Dani - od czasów Wikingów, aż do roku 2000. Dywany były prezentem z okazji 50-tych urodzin królowej Małgorzaty II. Inauguracja odbyła się z kolei w jej 60-te urodziny. Wrażenie robi również piękna biblioteka, w której znajduje się 3 kilometry półek wypełnionych książkami. Pałac naprawdę jest wart zobaczenia. Dywany wywarły na mnie takie wrażenie, że bez wahania kupiłam puzzle z ich motywem. A królewski nastrój udzielił nam się do tego stopnia, że Zosia wyszła z tiarą na głowie. :) Żałuję, że nie udało nam się zobaczyć wszystkich dostępnych do zwiedzania pomieszczeń. Co się odwlecze, to nie uciecze. ;)
Rosenborg
Zamek stanowił niegdyś letnią rezydencję podmiejską królów Danii. Wybudowany w XVII w. na zlecenie Chrystiana IV. Zamek przetrwał nienaruszony wraz z wyposażeniem wnętrz. Obecnie mieści się tam muzeum poświęcone duńskim monarchom z dynastii Oldenburgów. Zamek zrobił na nas bardzo duże wrażenie. Pomimo dużej liczby turystów (nawet w marcu zamek był oblegany), czuć w nim atmosferę z dawnych wieków. Jedno z miejsc, do których warto się udać będąc w Kopenhadze. Żałuję, że z powodu ograniczenia czasowego i pogody nie udało nam się obejrzeć otaczających zamek ogrodów i zorganizować tam pikniku. Myślę, że będziemy mieli jeszcze kiedyś szansę.
Amalienborg
Jest oficjalną rezydencją duńskiej rodziny królewskiej. Zespół pałacowy składa się z czterech identycznych rokokowych pałaców zbudowanych wokół ośmiokątnego placu. Na jego środku znajduje się pomnik Fryderyka V, inicjatora budowy. Na dziedzińcu odbywa się codziennie w południe zmiana warty, która wychodzi z Rosenborg. Przemarsz zajmuje im ok. 30 min. Aby nie nadwyrężać Zosi nóg, wybraliśmy autobus. Muzeum Pałacowe będące podobno jedną z największych atrakcji w Kopenhadze, w naszym odczuciu, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Szczerze mówiąc, jedynym plusem wizyty było to, że udało nam się ogrzać. :)
Christiansborg
Dawny zamek królewski. Obecnie mieści się tam parlament, biura Premiera, Sąd Najwyższy oraz muzea. Niektóre części są wykorzystywane przez duńską rodzinę królewską - pokoje przyjęć, kaplica, stajnie królewskie. W podziemiach można obejrzeć pozostałości po zamku biskupa Absalona i Zamku Kopenhaskim. Ruiny zostały odkryte w czasie budowy aktualnej trzeciej wersji Christianborga. Dwie poprzednie zostały zniszczone niemal całkowicie w wyniku pożarów. Tak się złożyło, że podziemia zwiedzaliśmy sami. Postanowiliśmy wykorzystać okazję i pobawić się w udawanie duchów. Próby wrobienia Zosi w historyjkę o duchach nie powiodły się. Szybko doszła do tego, że jedynym "duchem" jest Tata. Później sama próbowała zrobić tatę w konia. :)
Po zwiedzaniu podziemi poszliśmy zobaczyć wnętrza zamku. W Christiansborg znajdują się Royal Reception Rooms, w których odbywają się uroczyste bankiety i w których przyjmowani są najznamienitsi goście. Najpiękniejsza naszym zdaniem sala (a w zasadzie korytarz) to The Great Hall, gdzie na ścianach powieszono 17 dywanów, na których wyszyto ponad 1000 letnią historię Dani - od czasów Wikingów, aż do roku 2000. Dywany były prezentem z okazji 50-tych urodzin królowej Małgorzaty II. Inauguracja odbyła się z kolei w jej 60-te urodziny. Wrażenie robi również piękna biblioteka, w której znajduje się 3 kilometry półek wypełnionych książkami. Pałac naprawdę jest wart zobaczenia. Dywany wywarły na mnie takie wrażenie, że bez wahania kupiłam puzzle z ich motywem. A królewski nastrój udzielił nam się do tego stopnia, że Zosia wyszła z tiarą na głowie. :) Żałuję, że nie udało nam się zobaczyć wszystkich dostępnych do zwiedzania pomieszczeń. Co się odwlecze, to nie uciecze. ;)
poniedziałek, 12 września 2016
Kopenhaga: Centrum Designu, Mała Syrenka, Nyhavn
Kolejnym punktem naszej wyprawy było Muzeum Designu. W jakim celu tam się udaliśmy? Oczywiście po inspiracje. :)
Muzeum znajduje się na terenie dawnego szpitala wzniesionego w latach 1752-1757. Budynek w którym się mieści jest uważany za jeden z najcenniejszych zabytków architektonicznych z epoki rokoko w Danii. Muzeum posiada największą w kraju kolekcję duńskiego i międzynarodowego wzornictwa - mebli, lamp, tekstyliów, plakatów, porcelany. Oprócz wystaw stałych, w muzeum organizowane są również wystawy tymczasowe. W trakcie naszego pobytu odbyła się wystawa Learning from Japan - prezentująca wyroby japońskie i inspirowane nimi duńskie odpowiedniki. Muzeum trochę nas rozczarowało, chociaż trudno tak do końca stwierdzić czemu. Zbyt duża liczba eksponatów na małej przestrzeni? Za mało mebli, za dużo tekstyliów? (wyłączając krzesła i fotele, bo ich było zatrzęsienie) Bardzo żałuję, że nie udało nam się zobaczyć wystawy Danish Design Now (klik), która została otwarta kilka dni po naszym wyjeździe. Czuję, że to było to czego oczekiwaliśmy. Niedawno zakończyła się również wystawa wzornictwa tekstylnego Marie Gudme Leth (klik). Jestem pewna, że ona również przypadłaby nam do gustu. A może to była kwestia pogody… Cokolwiek to nie było, przyczyniło się do tego, że po wyjściu czuliśmy pewien niedosyt.
Po wizycie w Muzeum Designu poszliśmy zobaczyć kopenhaską Małą Syrenkę - jeden z najbardziej znanych symboli Kopenhagi. Pomnik przedstawia postać ze słynnej baśni Hansa Christiana Andersena. Której? Nietrudno się domyślić. ;) No cóż, syrenka jak to syrenka.
Aż chciałoby się sparafrazować słynne zdanie i rzec - "Syrenka jaka jest, każdy widzi". My też zobaczyliśmy. A że było bardzo zimno, nie rozwodziliśmy się za bardzo nad jest urodą. Cyknęliśmy kilka zdjęć i nasz turystyczny obowiązek uznaliśmy za spełniony.
Innym obowiązkowym miejscem do zobaczenia podczas wizyty w Kopenhadze jest Nyhavn - Nowy Port. Dla ścisłości - nowy to on tak do końca nie jest, bo został zbudowany w XVII w. Jest za to bardzo urokliwy i na pewno warto wybrać się tam na krótki spacer. Zjedliśmy tam obiad w knajpie serwującej śledzie na kilkanaście sposobów. Pomimo bardzo miłej obsługi (jedna z kelnerek nawet mówiła trochę po polsku), wyszliśmy nie do końca zadowoleni - śledzie, serwowane głównie na słodko, nie przypadły nam do gustu.
Muzeum znajduje się na terenie dawnego szpitala wzniesionego w latach 1752-1757. Budynek w którym się mieści jest uważany za jeden z najcenniejszych zabytków architektonicznych z epoki rokoko w Danii. Muzeum posiada największą w kraju kolekcję duńskiego i międzynarodowego wzornictwa - mebli, lamp, tekstyliów, plakatów, porcelany. Oprócz wystaw stałych, w muzeum organizowane są również wystawy tymczasowe. W trakcie naszego pobytu odbyła się wystawa Learning from Japan - prezentująca wyroby japońskie i inspirowane nimi duńskie odpowiedniki. Muzeum trochę nas rozczarowało, chociaż trudno tak do końca stwierdzić czemu. Zbyt duża liczba eksponatów na małej przestrzeni? Za mało mebli, za dużo tekstyliów? (wyłączając krzesła i fotele, bo ich było zatrzęsienie) Bardzo żałuję, że nie udało nam się zobaczyć wystawy Danish Design Now (klik), która została otwarta kilka dni po naszym wyjeździe. Czuję, że to było to czego oczekiwaliśmy. Niedawno zakończyła się również wystawa wzornictwa tekstylnego Marie Gudme Leth (klik). Jestem pewna, że ona również przypadłaby nam do gustu. A może to była kwestia pogody… Cokolwiek to nie było, przyczyniło się do tego, że po wyjściu czuliśmy pewien niedosyt.
Po wizycie w Muzeum Designu poszliśmy zobaczyć kopenhaską Małą Syrenkę - jeden z najbardziej znanych symboli Kopenhagi. Pomnik przedstawia postać ze słynnej baśni Hansa Christiana Andersena. Której? Nietrudno się domyślić. ;) No cóż, syrenka jak to syrenka.
Aż chciałoby się sparafrazować słynne zdanie i rzec - "Syrenka jaka jest, każdy widzi". My też zobaczyliśmy. A że było bardzo zimno, nie rozwodziliśmy się za bardzo nad jest urodą. Cyknęliśmy kilka zdjęć i nasz turystyczny obowiązek uznaliśmy za spełniony.
Innym obowiązkowym miejscem do zobaczenia podczas wizyty w Kopenhadze jest Nyhavn - Nowy Port. Dla ścisłości - nowy to on tak do końca nie jest, bo został zbudowany w XVII w. Jest za to bardzo urokliwy i na pewno warto wybrać się tam na krótki spacer. Zjedliśmy tam obiad w knajpie serwującej śledzie na kilkanaście sposobów. Pomimo bardzo miłej obsługi (jedna z kelnerek nawet mówiła trochę po polsku), wyszliśmy nie do końca zadowoleni - śledzie, serwowane głównie na słodko, nie przypadły nam do gustu.
poniedziałek, 5 września 2016
Kopenhaga: Den Bla Planet
Długo nas nie było, więc sporo jest do nadrobienia. Możecie mi wierzyć lub nie, ale post ten napisałam jeszcze w marcu. Dlaczego go nie opublikowałam? Sama sobie zadaję to pytanie. Żałuję, że naszych wojaży nie opisywałam "na świeżo". Teraz będziemy musieli się zadowolić szczątkowymi wspomnieniami. W czasie ostatnich wakacji uświadomiliśmy sobie, że sporo wspomnień nam umyka. Przy przeglądaniu bloga wszystko odżywa. Chociażby dla tego warto pisać. Toteż w kolejnych kilku postach, dla zachowania pamięci, zrobię skrót z naszych ostatnich wyjazdów.
Na początku marca byliśmy na kilkudniowej wycieczce do Danii. Podróż miała inny przebieg niż pierwotnie zakładaliśmy. Najważniejszym celem miała być urodzinowa wyprawa do Legolandu (Zosia 6 marca skończyła 4 lata i jest teraz pełnoprawnym starszakiem :)). Niestety, jak się okazało dzień po kupieniu biletów lotniczych, wszystkie parki rozrywki (dosłownie - wszystkie!) są zamknięte do około 20 marca. Jeśli planujecie wybrać się do Danii, odradzam okres jesienno-zimowy. Chociaż jest jeden plus wyprawy w tym okresie - mało turystów.
Na początku marca byliśmy na kilkudniowej wycieczce do Danii. Podróż miała inny przebieg niż pierwotnie zakładaliśmy. Najważniejszym celem miała być urodzinowa wyprawa do Legolandu (Zosia 6 marca skończyła 4 lata i jest teraz pełnoprawnym starszakiem :)). Niestety, jak się okazało dzień po kupieniu biletów lotniczych, wszystkie parki rozrywki (dosłownie - wszystkie!) są zamknięte do około 20 marca. Jeśli planujecie wybrać się do Danii, odradzam okres jesienno-zimowy. Chociaż jest jeden plus wyprawy w tym okresie - mało turystów.
Musieliśmy naprędce wymyślić inny plan.
Pierwszym punktem nowego planu była wizyta w Den Bla Planet (Niebieska Planeta) - Narodowym Akwarium Danii, do którego wybraliśmy się bezpośrednio z lotniska. Oceanarium otwarto w marcu 2013 r. Jest to największy tego typu obiekt w północnej Europie. Znajduje się w dzielnicy Kastrup. Dojazd z centrum nieco zajmuje, więc warto rozważyć czy nie lepiej (tak jak my) wybrać się tam od razu z lotniska (3-4 przystanki autobusowe). Za drobną opłatą (10-20 DKK) można wynająć szafkę na bagaż i zostawić walizy na czas zwiedzania.
Co najbardziej nam się spodobało?
Wydry morskie! Cudowne zwierzaki. Mieliśmy szczęście zobaczyć jedną w akcji - rozłupującą o szybę kraba. Przezabawny widok.
Szklany tunel pod akwarium z rekinami, w którym można na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Małym utrudnieniem w rozkoszowaniu się podwodnym światem może okazać się stękające i marudzące dziecko. ;)
Zosi bardzo spodobała się możliwość włożenia rąk do akwarium, w którym można było pogłaskać rybki i gąbki. A nawet złapać jajo rekina!
Sporo zabawy mieliśmy w korytarzu z wyświetlanym na ścianie planktonem, który reagował na ruch. Tata zrobił kilka rundek z Zosią na barana, żeby rozgonić całe towarzystwo.
Zosi bardzo spodobała się możliwość włożenia rąk do akwarium, w którym można było pogłaskać rybki i gąbki. A nawet złapać jajo rekina!
Sporo zabawy mieliśmy w korytarzu z wyświetlanym na ścianie planktonem, który reagował na ruch. Tata zrobił kilka rundek z Zosią na barana, żeby rozgonić całe towarzystwo.
Godne polecenie jest jedzenie w restauracji. Ceny są dość wysokie, ale wszystko jest bardzo smaczne i porządnie podane. Najbardziej urzekła nas woda w kartonie.
Przyznam, że wyprawa do oceanarium się udała, ale czuliśmy lekki niedosyt. Jeśli nie byliście nigdy w tego typu miejscu, szczerze polecamy. Jednak nie ujmując nic kopenhaskiemu oceanarium, to paryskie (klik) podobało nam się bardziej - było bardziej tajemnicze i klimatyczne.
wtorek, 1 marca 2016
Praca plastyczna: Dinozaur
Prosta praca plastyczna dla małych wielbicieli dinozaurów.
Potrzebne materiały:
- duże zielone koło (u nas o średnicy 20 cm)
- małe kolorowe kółka (u nas o średnicy 2 cm; liczba i kolor według uznania)
- zielony "głowoszyjny" kształt i ogon
- dwa ruchome oczka
- coś do rysowania
- dwa drewniane spinacze (lub jak kto woli klamerki ;))
- klej
Składamy duże koło na pół. Do środka wklejamy "głowoszyję", ogon i zaklejamy. Po bokach przyklejamy kolorowe kółka (przy okazji można powtórzyć nazwy kolorów :)) Na głowie doklejamy oczka i dorysowujemy buzię. Na koniec doczepiamy nogi (łapy?) ze spinaczy. Dinozaur gotowy do zabawy.
- duże zielone koło (u nas o średnicy 20 cm)
- małe kolorowe kółka (u nas o średnicy 2 cm; liczba i kolor według uznania)
- zielony "głowoszyjny" kształt i ogon
- dwa ruchome oczka
- coś do rysowania
- dwa drewniane spinacze (lub jak kto woli klamerki ;))
- klej
Składamy duże koło na pół. Do środka wklejamy "głowoszyję", ogon i zaklejamy. Po bokach przyklejamy kolorowe kółka (przy okazji można powtórzyć nazwy kolorów :)) Na głowie doklejamy oczka i dorysowujemy buzię. Na koniec doczepiamy nogi (łapy?) ze spinaczy. Dinozaur gotowy do zabawy.
wtorek, 2 lutego 2016
Czytanie z księżniczkami
Fascynacja księżniczkami trwa już u Zosi od dłuższego czasu. Najpierw przejawiała bezgraniczne uwielbienie dla Kopciuszka ("Sindałeli"). Później w jej życiu pojawiła się Dżasmina (głównie ze względu na jej ukochanego Aladyna). W przedszkolu została zarażona Anną i Elsą. Po pewnym czasie do tego zacnego grona dołączyła Aurora ze względu na różową suknię. Reszta księżniczek też od biedy może być, ale tych kilka zdecydowanie przoduje w wyścigu ulubienic.
Jeśli macie w domu wielbicielkę księżniczek, może skorzystacie z naszego sposobu na ćwiczenie czytania. Potrzebne Wam będą: kolorowanki z księżniczkami, lista wyrazów do nauki/utrwalenia, kredki, nożyczki, klej. Zaczynamy od pokolorowania księżniczek. Następnie wycinamy wyrazy, czytamy i ozdabiamy nimi suknie. Można zastosować różne wersje ćwiczenia w zależności od potrzeb. Na zdjęciach wyrazy trzy- i czteroliterowe. Dzisiaj na Kopciuszku ćwiczyłyśmy wyrazy związane z bajką (północ, pantofelek, bal, kareta) i na Olafie wyrazy związane z zimą (śnieg, lód, bałwan). Zadanie możecie dowolnie modyfikować. Zamiast księżniczek można wykorzystać kolorowanki z rzeczami, które interesują Wasze dziecko - samochody, dinozaury itp. Miłej zabawy!
Jeśli macie w domu wielbicielkę księżniczek, może skorzystacie z naszego sposobu na ćwiczenie czytania. Potrzebne Wam będą: kolorowanki z księżniczkami, lista wyrazów do nauki/utrwalenia, kredki, nożyczki, klej. Zaczynamy od pokolorowania księżniczek. Następnie wycinamy wyrazy, czytamy i ozdabiamy nimi suknie. Można zastosować różne wersje ćwiczenia w zależności od potrzeb. Na zdjęciach wyrazy trzy- i czteroliterowe. Dzisiaj na Kopciuszku ćwiczyłyśmy wyrazy związane z bajką (północ, pantofelek, bal, kareta) i na Olafie wyrazy związane z zimą (śnieg, lód, bałwan). Zadanie możecie dowolnie modyfikować. Zamiast księżniczek można wykorzystać kolorowanki z rzeczami, które interesują Wasze dziecko - samochody, dinozaury itp. Miłej zabawy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)