Obiecałam świąteczne szwajcarskie ciasteczka, ale Tata stwierdził, że zdecydowanie za wcześnie na świąteczne wypieki. Ponieważ Tata jest rodzinnym cukiernikiem i ma decydujący głos w kwestii wypieków, musiałam się z nim niestety zgodzić :). Nic straconego. Jeśli uda nam się upichcić coś typowo szwajcarskiego, na pewno dam znać.
Ponieważ wypieki odpadły w przedbiegach, postanowiłam spróbować czegoś innego i przeprowadzić z Zosią... ptasi warsztat kulinarny.
Temat warsztatów: Ptasie kulinaria
Zaczęłyśmy od lektury wiersza Juliana Tuwima "Spóźniony słowik". Następnie dopasowywałyśmy karty z ptakami do kart z pokarmem, jakim mogą się żywić.
Oprócz części teoretycznej była również część praktyczna. Zosia od tygodnia ćwiczyła przesypywanie mieszanki ryżowo-makaronowej, żeby móc na koniec sprostać najważniejszemu zadaniu: przygotowaniu ptasich ciasteczek.
Zanim jednak nastąpił decydujący moment naszych warsztatów, Zosia zajadała mandarynki jak tukan i układała puzzle z takowym.
I na koniec najważniejsze zadanie: przygotowanie ptasich smakołyków. Jeśli macie ochotę przygotować takie ciasteczka, poniżej zamieszczam przepis.
Potrzebne materiały:
- żelatyna
- ziarna dla ptaków
- ciepła woda
- miska, łyżka, foremki do ciastek
- słomka lub patyczek do wykonania dziurki na sznurek
- kawałek sznurka
Jak zrobić?
Rozpuszczamy żelatynę w misce z ciepłą wodą. Dosypujemy ziarna tak, aby uzyskać gęstą masę (nie podam dokładnej ilości, bo zależy od rodzaju ziarna i żelatyny). Czekamy aż żelatyna trochę stężeje. Foremki na ciastka kładziemy na pergaminie. Przekładamy masę do foremek. Wtykamy kawałek słomki lub patyczka, w miejscu gdzie ma przechodzić sznurek. Odstawiamy na noc do lodówki. Przeciągamy sznurek i gotowe.
Na zakończenie warsztatu wybraliśmy się z Tatą powiesić nasze ptasie smakołyki i nakarmić ptaki chlebem. Niestety mama zapomniała zabrać aparat.
W przyszłym miesiącu zapraszam Was serdecznie na warsztaty świątecznego rękodzieła. W międzyczasie zachęcam do zajrzenia na inne blogi biorące udział w zabawie.
no proszę żelatyna, ja do tej pory znałam tylko wersje ze smalcem! super :) Zosia świetna!
OdpowiedzUsuńBrawo! Bardzo fajne podejscie do tematu! Corcia BOSKA!
OdpowiedzUsuńsuper pomysł, podkradamy
OdpowiedzUsuńSuper pomysł - na pewno i my, kiedy śnieg zasypie okolicę nie zapomnimy o ptakach.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tą żelatyną, zwłaszcza dla nas którzy się brzydzą takim smalcem okropnym.
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Zosi, fajnie patrzeć jak rośnie.
Ekstra fajna ptasia kuchnia!
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miłe komentarze :). Ja bym smalcu palcem nie tknęła. Z żelatyną też nie jest łatwo, ale czego się nie robi dla dziecka ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :)
OdpowiedzUsuńPomoc dla Kopciuszka przed balem (w rozdzielaniu ziaren) jak znalazł ;-)
OdpowiedzUsuńA dla tukana konkurencja ;-)
Doskonałe zajęcia, pomysłowe i rozwijające :)
OdpowiedzUsuńbardzo oryginalne. Wszyscy gotowali dla siebie a wy dla innych. Super
OdpowiedzUsuńMamuśka24.pl