Tata kupił - Zosia wyjadła. O czym mowa? O porzeczkach. Byliśmy pewni, że nie tknie, bo niewiarygodnie kwaśne. Tymczasem zjadła sama prawie całe opakowanie. A było to tak...
Tata kupił porzeczki do urozmaicenia sałatkowego sosu. Mamie zaś zachciało się użyć porzeczek do ćwiczenia na małą motorykę - do skubania porzeczek? (Podejrzewam, że jest jakaś formalna nazwa tej czynności. Ja jej nie znam. ;)) Na początek, żeby sprawdzić czy Zosia wie o czym mowa, poprosiłam, żeby przyniosła kartę do lekcji trójstopniowej z porzeczkami (nowy plik z kartami owocowymi w Do pobrania). Znalazła porzeczki sama... spośród 30-tu kilku kart. Sukces.
Następnie wytłumaczyłam Zosi jak wykonać zadanie. Skubała przez 20 min. Mama rozkoszowała się ciszą i spokojem. Niestety okazało się, że Zosia oprócz obierania miała ochotę na dodatkowe zabawy z porzeczkami. Część, zamiast na talerzyk, trafiła na podłogę, szafki kuchenne, twarz, koszulkę, itp. Kto by się przejmował? Na pewno nie Zosia. Na szczęście Mama postanowiła sprawdzić co się dzieje w kuchni. Inaczej mielibyśmy wszystkie białe szafki w porzeczkowe wzorki.
Mama umyła porzeczki i z przebiegłym uśmiechem zaproponowała degustację. Poszło. Jedna, druga, trzecia. Smakuje? Tak. O nie! Jadła, jadła i za nic w świecie nie chciała się podzielić tym wysoce kwaśnym smakołykiem. Najpierw palcami, później łyżeczką. Wyjadła całą miskę. Mama obeszła się smakiem.
Przyznaję, że w czasie mycia podkradłam kilka. Były pyszne... Były...
O. Właśnie oberwałam białe porzeczki. Zatrudnię jutro dziewczyny do skubania.Dziś młodsza myła mi ziemniaki, które miały być upieczone na obiad a starsza posypywała przyprawami.
OdpowiedzUsuńA ja jutro zapędzę Zosię do mycia umytych ziemniaków. ;)
Usuń