Biorąc pod uwagę wielkie zamiłowanie taty Zosi do kawy, mogę
z 99,9% pewnością uznać, że kawa będzie nieodzownym elementem jej życia.
Zaczęło się od czytania książki o kawie, kiedy Zosia miała może 2-3 miesiące.
Swoją drogą warty polecenia esej Bożidara Jezernika „Kawa”. Następnie
przyglądanie się porannemu rytuałowi spożywania kawy w łóżku oraz dokładny
wielokrotnie powtarzany instruktaż parzenia kawy w ekspresie. I naiwny pomysł
rodzicielki. Otóż, mama kierując się pasją dziecka do przekładania różnych
rzeczy postanowiła wymyślić nową odmianę zabawy. Zosia dostała metalową miskę i
plastikowy pojemnik wypełniony kapsułkami Nespresso. Widząc zachwyt w oczach
Zosi postanowiłam zostawić ją na chwilę z tym jakże fascynującym zajęciem.
Jakież było moje zdziwienie kiedy po kilku minutach, usłyszałam, jak Zosia
zbliża się do mnie posuwistym ruchem wydając z siebie pełne zadowolenia „aaaa”.
Jakaż była moja rozpacz, kiedy okazało się, że Zosia postanowiła skonsumować
niektóre kapsułki. Mym oczom ukazał się następujący widok: Zosia trzyma w ręku
nadgryzioną kapsułkę, w zębach i na body pełno zmielonej kawy, a ona z pełnym
uśmiechem przygląda mi się, po czym z satysfakcję w głosie mówi: „aaaa”. Dalej
następuje szalony bieg matki z dzieckiem w ręku do łazienki i wymywanie z buzi wszystkiego
czego się da. Następnie tłumaczenie Zosi, że kapsułek się nie je i jest
zdecydowanie za mała na kawę. Niestety obawiam się, że moje dziecko niewiele
zrozumiało z tej lekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz