poniedziałek, 27 marca 2017

Włoskie wakacje: Muzea Watykańskie

W połowie lutego Zosia miała tydzień ferii zimowych. Na początku planowaliśmy wywieźć ją do Polski, ale nie miałam serca zostawiać jej na pastwę polskiej pogody. Wyjazd miał być częściowo jej prezentem urodzinowym, więc pozwoliliśmy wybrać jej cel podróży. Wstępnie wybór padł na Wenecję. Uznaliśmy jednak, że wyjazd w porze karnawału z małym dzieckiem może nie być do końca przyjemny, dlatego zaproponowaliśmy zmianę destynacji na Rzym. Początkowo przystała na to… niechętnie. Z czasem wizja krainy lodami i pizzą płynącej ją przekonała.

Wakacje się skończyły, a ja, jak to po wakacjach bywa, potrzebowałam chwili, żeby wrócić do rzeczywistości. Chwila się trochę przedłużyła, bo w międzyczasie wyskoczyło kilka spotkań, teatrzyków, urodzin i problemów zdrowotnych. Powoli wszystko wraca do normy i jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, wracam do regularnego blogowania. :)

Tym wpisem rozpoczynam cykl postów (w sumie cykl to chyba za duże słowo, bo postów pojawi się tylko kilka ;)) o naszych rzymskich wakacjach. Jeśli wybieracie się do Rzymu w bliższym lub dalszym czasie, z dzieckiem lub bez, zachęcam do przeczytania naszej relacji. Pozwoli to Wam lepiej zaplanować wyjazd i uniknąć kilku niepotrzebnych frustracji. ;)

Do Rzymu przylecieliśmy w czwartek rano. Postanowiliśmy pójść na żywioł i zacząć od Muzeów Watykańskich. Bilety kupiliśmy wcześniej przez internet, żeby uniknąć stania w kolejce. Wejście mieliśmy na 13.00, ale bez problemu weszliśmy przed 12.00. Ponieważ najbardziej zależało nam na zobaczeniu Kaplicy Sykstyńskiej i pokoi Rafaela, udaliśmy się tam od razu po przekroczeniu progu muzeum. Doszliśmy do wniosku, że zobaczymy co najważniejsze, a później zdecydujemy co dalej. Musieliśmy brać pod uwagę kondycję Zosi. I tu pierwsza uwaga. Wszędzie trąbią, że do Kaplicy Sykstyńskiej idzie się marszem 30 minut. Informacja ta ma niewiele wspólnego z prawdą. Mogę sobie wyobrazić, że idzie się tam 30 min, jeśli trafia się na tłumy jak nam się to zdarzyło w jednej z sal i ciągnie się metr na minutę. Spacerowym krokiem, przy średnim obłożeniu wystarczy 15 minut. Znacie powiedzenie - wszystkie drogi prowadzą do Rzymu? W Muzach Watykańskich wszystkie drogi prowadzą do Kaplicy Sykstyńskiej. Prędzej czy później tam traficie. :)

Muzea obeszliśmy dwukrotnie bo za pierwszym razem przegapiliśmy przejście do Stanze - pokoi papieskich ozdobionych freskami Rafaela. Zajęło nam to w sumie (wliczając w to lody, kawę i wysyłanie kartek) 3h. Co prawda część muzeum była zamknięta ze względu na remont i jakimś cudem ominęliśmy Pinotekę, jednak wszystko inne widzieliśmy dwukrotnie. Wyobrażam sobie, że pasjonaci sztuki mogą spędzić w muzeach 2-3 dni. Myślę, że dla zwykłego śmiertelnika wystarczy w zupełności kilka godzin.

Co warto zobaczyć? Przede wszystkim Kaplicę Sykstyńską (W różnych porach dnia, przy rożnej ilości światła robi inne wrażenie. Mama poleca wersję ciemniejszą. Tata każdą. ;)), Stanze z freskami Rafaela, salę map, dziedziniec z "szyszką", makietę Watykanu przy wejściu, schody zaprojektowane przez Giuseppe Momo (bardzo niewygodnie się po nich schodzi) i dziedziniec w Muzeum Pio-Clementino. Polecamy też wysłać swoim bliskim kartkę z Watykanu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz